Pomoc przechodniów i dociekliwy strażnik
Przy ul. Śniadeckich radiowóz strażników z Referatu Jeżyce zatrzymała kobieta, prosząc o pomoc w wezwaniu taksówki. Jak początkowo wyjaśniła, chodziło o mężczyznę, który poczuł się źle, a ponieważ nikt z osób udzielających mu pomocy nie miał telefonu, to poprosiła o pomoc strażników. Ta od początku nietypowa interwencja mogła zakończyć się już po kilku minutach, a mężczyzna pojechałby do,.... No właśnie, a dokąd?
Strażnicy zwrócili uwagę na problemy z wysławianiem się. Zapytali mężczyznę dokąd chce pojechać, gdzie mieszka, czy w domu jest osoba, która nim się zaopiekuje. Okazało się, że nie tylko nie ma przy sobie pieniędzy i dokumentów, ale chwilę wcześniej opuścił szpital. Mężczyzna podawał tylko adres zamieszkania, pod który musi się udać.
Strażnicy skontaktowali się z właściwym pracownikiem szpitala i ustalili, że opuścił placówkę na własne żądanie. Ustalili też kontakt telefoniczny do jego brata, mieszkańca Leszna, który poinformował funkcjonariuszy o sytuacji lokalowej i zdrowotnej brata. Z rozmowy wynikało, że obecnie jest bezdomny, gdyż nie przedłużono z nim umowy najmu mieszkania, a jego choroba wymaga dalszego leczenia. Dodał też, że nie może przyjechać do Poznania i jest w kontakcie z lekarzem prowadzącym.
W zaistniałej sytuacji nie było już mowy o wzywaniu taksówki - strażnicy odprowadzili mężczyznę do oddziału ratunkowego szpitala, gdzie został ponownie przyjęty.
O całej sytuacji funkcjonariusze poinformowali Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie.
Pomoc przechodniów, dociekliwość strażników i przestrzeganie określonych procedur podczas interwencji, uchroniło mężczyznę przed poważnymi kłopotami.